» Relacje » Imladris 2003

Imladris 2003


wersja do druku

Okiem Joseppe


Tegoroczny Imladris odbywał się, zgodnie z tradycją, w Zespole Szkół Specjalnych nr 10 im. św. Mikołaja przy ulicy Lubomirskiego 21, oczywiście w Krakowie, w dniach 24-26 października 2003. Na jego siódmą edycję wybrałem się razem z przyjaciółmi, jak zwykle w ostatniej chwili. Przekonała mnie do tego przede wszystkim zapowiedziana obecność kilku ludzi, którzy obiecali postawić mi piwo - nie piwa, które to ludzie mi postawia, tylko ludzi, którzy postawia mi piwo - oraz świetnie zrobiona i stylizowana strona konwentu. Tak więc po wykonaniu paru telefonów udało nam się zebrać na wrocławskim dworcu, by już około osiemnastej być na miejscu. Na Imladris przyjechałem po raz pierwszy i niewątpliwie przyjemną rzeczą dla nowicjusza jest położenie konwentu - około 200 metrów od dworca.

Akredytacja przebiegła szybko, otrzymałem identyfikator (przy takiej ilości kser w pobliżu postarałbym się na miejscu organizatorów o trudniejsze do powielania identyfikatory) i już po chwili wylądowałem na drugim piętrze szkoły, w której odbywała się cała impreza.

Pierwszy problem, który uderzał od razu, to numeracja sal. Ja wiem, że przeciętny erpegowiec nie potrafi doliczyć do siedmiu, ale skoro sale były już wcześniej numerowane "naturalnie", to jaki był sens dawania osobnych karteczek z własną numeracją, która swoją drogą nie miała nic wspólnego z logiką? Zaś sale 5 i 6 w ogóle nie były oznaczone. W związku z czym jeszcze w sobotę wieczorem zdarzało mi się gorączkowo szukać sali, choć było ich zaledwie sześć.

Mimo, że przybyłem na konwent wcześnie, tłok dawał się już we znaki i niełatwo było znaleźć wygodne miejsca do spania. Widoczne to było jeszcze wyraźniej wśród zdesperowanych ludzi, którzy przyjechali na miejsce w sobotę i spali w salach, w których odbywały się nocne sesje. W sumie zarejestrowanych było ponad pięciuset uczestników.

Paradoksalnie, mimo wielkiej ilości ludzi i dość znacznego zagęszczenia tychże, niełatwo było nawiązać nowe kontakty. Prócz kilku osób, które znałem wcześniej z portali fantastycznych, współlokatorzy sali wydawali się obcymi ludźmi. Czułem się chwilami jak na dworcu, gdzie różni dziwni ludzie wchodzą i wychodzą zostawiając po sobie jedynie przeciąg. Być może jest to minus masowych konwentów, którego nie mogę przeboleć - brak rodzinnej atmosfery. Organizatorzy również byli zbyt zalatani, by takową wytworzyć i dopiero ostatniego dnia znaleźli chwilkę, żeby przejść się po salach i popytać co się podobało, to był pozytywny akcent. Ale skoro ludzie byli zajęci, ja również się czymś zająłem - programem.

O ile kilka punktów wyleciało w ostatniej chwili z harmonogramu, a większość rozpoczynała się z małym poślizgiem, nad którym nie panowali organizatorzy, to te prelekcje, w których dane mi było uczestniczyć, rekompensowały programowe dziury. Poczynając od szalonego i prawie improwizowanego wykładu Wojciecha Rzadka o L5K, poprzez rozgadanych, jak zawsze ponad ograniczenia czasowe, o swoim kochanym 7th Sea Monice 'Monie' Bigaj i Marku 'Morcie' Kisale, merytorycznie olbrzymiej prelekcji Piotra 'Ithila' Grygiela o pancerzach, aż po militaria i seks - czyli ulubione tematy Anny 'Nadii' Pieczary i Andrzeja 'Starego' Wardasa. W rozlicznych prelekcjach można było się dowiedzieć, kiedy powstały pierwsze odkurzacze, dlaczego Rzymianie kradli wszystkie dobre pomysły, czy ameba może zakochać się w kocicy, dlaczego przepisy o ogródkach działkowych są głupie i czy żyrokoptery naprawdę mogły latać. Szczególnie pomagała prelegentom sala z komputerem i podłączonym do niego projektorem - multimedialna prelekcja jest jak półtorej prelekcji. Niech żałują ci, którzy konwent spędzili na piciu piwa.

O północy kończyły się wykłady, a w salach rozpoczynały królowanie LARPy i sesje RPG. Niestety, o tej godzinie bufet był już nieczynny (w którym ceny były nota bene trochę wygórowane) i biedni konwentowicze zmuszeni byli latać od pokoju do pokoju w poszukiwaniu picia i pokarmu. Wtedy również buszowanie rozpoczynała ochrona w poszukiwaniu intruzów i alkoholu. I choć nie można jej zarzucić braku oddania i skuteczności, to jednak przyjaźniej wygląda pytanie "czy wszystko w porządku", niż stanie nad ludźmi i czekanie, aż ci spod sterty ubrań wyciągną identyfikatory, a wszystko to w środku klimatycznej sesji.

Jednak mimo całego mojego marudzenia trzeba przyznać, że konwent był solidnie zorganizowany. Jeżeli tylko czegoś brakowało, organizatorzy starali się załatwić coś w zastępstwie. Można było poznać nowych ludzi, pogadać z nimi, napić się, a czasem nawet zjeść. Program był bogaty, ale dobrze ułożony, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nawet kolejki w ubikacji nie były dotkliwe.

Podsumowując: słowem, które pierwsze przychodzi mi do głowy, gdy staram się ocenić tegoroczny Imladris jest poprawny. Ja w każdym bądź razie na następny się wybieram.

Ocena w szkolnej skali: 4

Zdjęcia dzięki uprzejmości drKangel [mediaFX member]


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 4 / 6

Komentarze


~Stefanos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jeżeli wolno mi ocenić - zgadzam się ze wszystkim, za wyjątkiem pozytywnej oceny prelekcji o 7th sea w wykonaniu Sea Moniki 'Mony' Bigaj i Marka 'Mota' Kisaly.

To była bez wątpienia najgorsza prelekcja konwentu, autorzy sprawiali wrażenie, jakby zielonego pojęcia nie mieli o systemie, jąkali się, wchodzili sobie w słowo, ciągle powtarzali "nie pamiętam" albo "nie jestem pewien", niemożliwie przeciągali tok wypowiedzi - jednym słowem zanudzili mnie na śmierć. Do tego zachowywali się tak, jakby podręcznik przeczytali na 10 min przed prwlekcją i usilnie starali sobie z niego coś przypomnieć.
Nie wytrzymałem do końca, może dlatego, że ten system znam.
29-10-2003 12:26
Garnek
    7th Sea
Ocena:
0
to rzeczywiście nie była udana prelekcja. Wytrzymałem na niej parę minut i wyszedłem. A dodam, że strasznie mi zależało na tej prelekcji. Uznałem jednak, że może ona co najwyżej mnie zniechęcić, a tego wolałem uniknąć.
Trochę to dziwi, bo słyszałem, że sesja po prelekcji była dobra, czytałem też parę tekstów Mony i Morta o systemie i były o niebo ciekawsze i lepsze niż ich występ na żywo.
30-10-2003 12:00
Seji
    Moze trema
Ocena:
0
ich zjadla? O ile wiem, za wiele publicznych wystepow za soba nie maja.
30-10-2003 20:30
Mona
    Kiw, kiw łebkiem
Ocena:
0
Mea culpa. Prelekcja faktycznie nie poszła nam at all. Może lepiej nie podam powodów, bo nie czas i miejsce ku temu, ale sypie popiól na głowę.
Poprawimy się.
30-10-2003 21:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.